13 lipca o godz. 10:50
Zostałam poproszona przez znajomego o opublikowanie tu swojego komentarza, który zamieściłam na Facebooku. Oto on:
Mój znajomy Przemek napisał, że to zły tekst. No zły, bo głupi i demaskujący posegregowaną zawartość czaszki pana Hartmana, przy czym niektóre przegródki okazały się puste.
Na podstawie tego tekstu (nie znam przecież człowieka osobiście) w tej segregacji są po pierwsze kasty czyli to o czym napisała Agata [kasta polityków jest lepsza i ważniejsza]. Napisał m.in. o małpach w cyrku Kasprzaka… skoro tak to czy oczekuje, że to małpy będą organizować cyrk? No halo!
Odnosi obywatelskie nieposłuszeństwo do tego, że Petru i Schetyna byli widziani w restauracji. Na to można tylko parsknąć śmiechem. Jak również na to, że nie widzi różnicy między Cimoszewiczem a Marcinkiewiczem.
To szczegóły, ale bardzo określające całą resztę.
Na poziomie ogólnym Hartman jak na dłoni pokazał, że brak jakiejkolwiek autorefleksji jego kasty ma się dobrze. Nie wiem na jakiej podstawie uważa, że może się wypowiadać w imieniu wszystkich zgromadzonych. Bo mnie np. Kasprzak niczego nie kazał (wręcz jakby odgadł moje marzenie zostawienia ich samych z tymi kordonami), ani też nie oczekiwałam, że Frasyniuk zostanie ogłoszony nowym przywódcą czegokolwiek.
Pan Hartman chce kolejnego populizmu? Czyli czego? Ano podporządkowania idei i sposobu jej realizacji oczekiwaniom mas. No to nie na ten wiec trafił po prostu, to raz. A po drugie te masy nie były jednorodne i część była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Przegródka z jakimkolwiek poczuciem odpowiedzialności, choćby za własne słowo, też jest pusta czego dowodem publikacja tego głupiego tekstu. Ale także odpowiedzialność za zgromadzony tłum nie przemknęła nawet między wierszami tej „literatury”. Bo to nie jego odpowiedzialność by była, tylko Kasprzaka. Co by napisał gdyby w wyniku jakichś konfrontacyjnych działań doszło do stratowania dzieci i staruszków, których było sporo? No co by wtedy napisał??
Powierzchowność jego osobistej „walki” jak i w ogóle pojęcia o tym co się wydarzyło najlepiej obrazuje opis wizyty pod Bristolem. Nie ma zielonego pojęcia co tam się wydarzyło, bo tylko zapuścił płytkiego żurawia i poszedł do restauracji. A tam była właśnie namiastka tego co by się wydarzyło na pl. Zamkowym. Ktoś sobie przyniósł drabinkę malarską i na niej stał? No dobre sobie!
Ten pan potrzebuje wodza, za którym pójdzie ślepo czyli typowo dla większości. Jak to się mówiło? Lemingi? No to mamy okaz. Demo zostało rozwiązane i nie był prowadzony żaden marsz, wydarzył się spontanicznie za prywatnym spacerem Frasyniuka. Pan Hartman wykazał tym tekstem, że zostawiony sam sobie, opuszczony przez polityków nie jest zdolny do własnej konstruktywnej myśli, nie mówiąc o działaniu.
Ponieważ zna tylko Kasprzaka i polityków i to w większości chyba tylko z widzenia, a nie zna ani Arka, ani Ewki, ani Kajetana, ani Maćka, nawet nie przyszło mu do głowy zaobserwować co się działo przy Karowej. Nie ma pojęcia, że ten cyrk ma wiele aren i nie jeden Kasprzak nimi zawiaduje. To nie miało dla niego najmniejszego znaczenia bo już się popłakał, że szef jego cyrku zrobił coś czego małpa się nie spodziewała i opuścił ją zdezorientowaną, bidulkę.
„Ktoś musi ich w końcu wezwać do raportu i posadzić przy jednym stole. Czas na poważne rozmowy i poważne deklaracje” – czy Hartman uważa, że to właśnie on w tej chwili, tym tekstem wzywa? Hahaha.
Ma rację mój znajomy Przemysław – facet niczego nie przeczytał, sam przyznaje, że nie rozumie o co chodzi z tymi kontrmiesięcznicami. Jeśli by przeczytał cokolwiek z Pawła Kasprzaka to jego, jednak zauważalna i niezaprzeczalna czasami, inteligencja coś by mu uporządkowała w przegródkach.
Ale w jednym ma rację: demokraci mają niewiele. Mają nawet mniej niż mu się wydaje. Bo żaden Schetyna z Petru i Kosiniakiem-Kamyszem nie dźwiga na swoich barkach odpowiedzialności za los Polski. Oni są do tego niezdolni. Dlatego nie ma powodu dawania im mikrofonu w nie ich cyrku. A pan Hartman jest najwyraźniej niezdolny do komentowania rzeczywistości, bo żyje w jednej z równoległych. A jego przegródki mają bardzo sztywne ścianki.
Jak niejednokrotnie ceniłam teksty Hartmana, ciekawił mnie jego punkt widzenia, a raz nawet wzruszył gdy przyznał, że zorientował się że był dupkiem w swoim stosunku do praw kobiet, tak tym razem wylazł z niego rozkapryszony bachor, który rzuca się histerycznie na podłogę w supermarkecie i wrzeszcząc wali piąstkami w posadzkę, bo tatuś nie chce mu kupić batonika.
PS. W swoim tekście „Po co to panu?” [tytułowe pytanie skierowane do Błaszczaka]napisałam, że strach i głupota to mieszanka wybuchowa. Po naszej stronie też. Jeśli tak jest jak uważa moja znajoma Magdalena, że pan Hartman jest po prostu przestraszony, a ten przestrach powoduje reakcję drgawek objawionych takim tekstem to ja tym bardziej się cieszę, że doszło do rozejścia, bo taki gość w sytuacji zagrożenia może być nieobliczalny. Tu miał jednak chwilę na ochłonięcie zanim kliknie enter. Nie wykorzystał jej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.