Jacek Rakowiecki: Podstawowym zagrożeniem okazało się to, że nikt nie zdawał sobie sprawy, co się stanie, gdy niezależnemu od nas kryzysowi ekonomicznemu zacznie towarzyszyć w całej krasie potężny, najistotniejszy w kapitalizmie czynnik, czyli komercjalizacja. Ta w przypadku mediów jakościowych oznacza przede wszystkim spłycenie i uproszczenie – żeby było atrakcyjniej, żeby nie zmuszać do myślenia, żeby było bardziej kolorowo i sensacyjnie. Pamiętam, jak już w drugiej połowie lat 90., gdy w ramach moich wędrówek po różnych redakcjach byłem też redaktorem naczelnym „Vivy”, która – upieram się – nie była wtedy wcale takim złym i mało ambitnym pismem, byłem zdumiony, że koledzy z tej prasy politycznej, opiniotwórczej w ogóle nie interesowali się tym, że w 1999 roku miażdżącą większość sprzedawanej w Polsce prasy stanowiła już tzw. kolorówka, a nie „Wyborcza” czy „Rzeczpospolita”. Nikt się w tych „poważnych” redakcjach nie interesował tym, co czyta 90 procent odbiorców, ten świat dla nich nie istniał, choć bez niego trudno było uzyskać pełny obraz polskich mediów, a co za tym idzie – również społeczeństwa. To też był element tego odcinania się od rzeczywistości, o którym wcześniej mówiłem.
RAKOWIECKI: NIE BYLIŚMY KŁAMCAMI, BYLIŚMY IDIOTAMI | Krytyka Polityczna | 5.02.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.